Max Grain. Tomasz Onderski w szczerej rozmowie
Wiem, że Państwa firma ma długą, blisko 100 letnią tradycję. Jak to się stało, że z niewielkiej rodzinnej firmy przekształciła się w globalnego eksportera zbóż – Max Grain?
Od pokoleń moja rodzina prowadziła firmę handlową. Gdy miałem 15 lat tata powiedział: „Tomasz, jest do kupienia zakład zbożowy. Czy myślisz, że to dobry pomysł?” Miałem wątpliwości, przecież nie znaliśmy się na zbożach. Ale on przekonał mnie, że to nadal handel. Zaczęliśmy razem uczyć się branży. Tak powstała firma Rolpex, w której przeszedłem przez wszystkie szczeble: od zamiatania i mycia szyb, przez sprzedaż, kontakt z dostawcami, finanse i logistykę. Poznałem firmę od podszewki, dzięki temu dzisiaj wiem, jak cała branża funkcjonuje. Mój Tata zmarł 4 lata temu. Wspólnie z żoną podjęliśmy decyzję o kontynuowaniu jego dzieła. Stopniowo zmienialiśmy strukturę. Zaczęliśmy interesować się innymi rynkami zbytu. Chcieliśmy się rozwijać, zbudować coś wielkiego. Tak powstał Max Grain – globalna firma, której korzenie są w Wielkopolsce, ale możliwości są międzynarodowe.
Co ma Pan na myśli?
Przyświecała nam idea, by wejść na inne rynki. Zaczęliśmy interesować się handlem z Ukrainą i Hiszpanią. Znaleźliśmy wiarygodnych partnerów i rozpoczęliśmy proces ekspansji.
Mówi się, że do sukcesu nie ma żadnej windy, trzeba iść po schodach. Jakie są najbliższe plany Max Grain? Planujecie rozwój w konkretnych obszarach? Dywersyfikację oferty, nowe rynki zbytu?
Można powiedzieć, że ostatni rok był szalony jeśli chodzi o rozwój Max Grain. A w tym nie zwalniamy tempa. W tej chwili budujemy magazyn na 70 000 ton kukurydzy wraz z wydajnością 2500 ton dobowego suszenia kukurydzy mokrej. Będzie to jeden z najnowocześniejszych obiektów w Polsce centralnej. Udało nam się podpisać też bardzo ważną umowę, dzięki której zbudujemy największy skład fabryczny w Polsce centralnej na nawozy. To będzie ogromny obiekt, w którym będziemy obsługiwać hurtowych odbiorców. Wkraczamy też w nowy obszar – wyłączną dystrybucję na Polskę i Ukrainę francuskich naczep do przewozu zboża. Jeszcze nie mogę zdradzać szczegółów, ale to bardzo ważny, szanowny europejski producent, którego produkty są znane na całym świecie.
Ale nie porzucacie korzeni i handlu zbożem?
Skąd. Wręcz przeciwnie. Wkraczamy z Max Grain do Hiszpanii. Otwieramy spółkę spedycyjno-logistyczną. Stopniowo rozbudowujemy własną flotę samochodową, która będzie świadczyć usługi na potrzeby pozostałych spółek. Chcemy być niezależni i konkurencyjni. Badamy także możliwości prowadzenia biznesu w Kenii. Jeszcze w tym miesiącu na zaproszenie kenijskiego rządu jadę do Nairobi, by rozmawiać o dostawach rezerw zboża i kukurydzy do tej części Afryki. Mówimy także o dostawach nawozów, maszyn rolniczych, a także możliwościach edukacji kenijskich studentów rolnictwa w Polsce. To ogromny projekt, który zakłada także przeznaczanie części zysków na cele humanitarne. Zaprosiliśmy do współpracy kilka bardzo dużych podmiotów z Polski i mam nadzieje, że będziemy wspólnie realizować ten projekt. Szczegóły pewnie pojawią się niebawem.
Jest jeszcze kilka projektów, o których nie mogę wiele mówić, ale mogę zapewnić, że Max Grain rozwija się dynamicznie, dbając również o to, by nasz biznes był zrównoważony i odpowiedzialny społecznie.
Rynek zboża to temat, który w ostatnim czasie bardzo mocno rozgrzał środowiska rolnicze. Niekontrolowany napływ zbóż, rzepaku oraz kukurydzy spowodował gwałtowny spadek cen na rynku polskim. Jak Max Grain poradziło sobie z tymi trudnościami?
Tak, to trudny czas i bardzo złożony problem. Spadek cen na rynkach zawdzięczamy jednak nie tylko napływowi zboża z Ukrainy, a przede wszystkim giełdom światowym, które rządzą naszą branżą.
Fundusze na Giełdzie w Chicago i europejskiej na giełdzie MATIF wyszły z pozycji, co spowodowało pewne tąpnięcie na rynku zbóż. To nie było wielkie zaskoczenie. Mamy dostęp do raportów, które mówiły o spowolnieniu gospodarki Chin czy Ameryki w pewnych okresach tego roku, pojawiały się europejskie raporty mówiące o mniejszej konsumpcji itd. Jednak warto pamiętać, że same spadki nie są czymś nadzwyczajnym. To jest coś, co rynek przewidywał, ponieważ rok temu, gdy wybuchła wojna, ceny były nienaturalne wysokie, spowodowane strachem o brak dostępności towaru w czasie wojny. Więc spadek jest także pochodną tamtego wzrostu. Oczywiście doskonale rozumiem rolników polskich, którzy musieli zakupić drogie nawozy i nasiona, a zboże sprzedawali po niskich cenach. Nie obarczałbym jednak winą ani Ukrainy ani polskiego rządu, który w mojej ocenie w tej sprawie naprawdę stara się rozwiązać problem.
Jaka jest według Pana zatem recepta na wyjście z kryzysu?
Moim zdaniem priorytetem jest zwiększenie wydajności portów polskich. Nasze obecne możliwości to 700-800 000 ton. Zwiększenie wydajności portów do około 3 milionów ton miesięcznego eksportu spowoduje rozwiązanie trudnej sytuacji. Musimy pamiętać, że Polska ma rocznie 10 milionów nadwyżki zboża. Ten towar trzeba wyeksportować. To ogromna szansa, byśmy stali się rolno-spożywczym hubem nie tylko dla Europy. Ukraina, wcześniej czy później będzie w Unii Europejskiej więc naszym celem powinno być zwiększenia wydajności eksportowych i budowa nowych zakładów i fabryk przetwórstwa. Nie ma sensu walczyć z nadpodażą. Trzeba ją wykorzystać. Możemy być potęga przetwórstwa w zakresie zbóż, pasz i mrożonek.
Jeśli chodzi o ceny to uważam, że dobiliśmy to dna cenowego. Gdy spojrzymy na wheather market to zobaczymy, że czeka nas zawirowanie pogodowe. Na jednej półkuli prognozowane są susze, na drugiej potężne wichury i ulewy. To spowoduje, że towaru będzie na rynku mniej. W Max Grain ustalając ceny skupu, bierzemy pod uwagę czynniki makroekonomicze, dane pogodowe, wyceny na rynkach, dzięki czemu szybciej niż inni reagujemy na wzrosty, oferując polskim rolnikom wyższe ceny szybciej.
Czego życzyć Max Grain na następne lata?
Przede wszystkim dobrych Partnerów. Nasza firma nie istniałaby, gdyby nie otaczali nas wspaniali rolnicy, dostawcy, dystrybutorzy. Chciałbym im bardzo podziękować, że możemy razem budować coś wielkiego. Życzyłbym sobie także, byśmy do każdego problemu podchodzili konstruktywnie, szukając rozwiązań, a nie wzajemnych oskarżeń. Tylko tak możemy zbudować silne, polskie rolnictwo.